Polak w Super Bowl: "Zwyciężymy dla moich polskich fanów"
Henry Hynoski, debiutant z nr 45 na koszulce foto: giants.com |
Znany jesteś jako “Polski Młot”, “Hank the Tank” lub “Hynoceros”, a co byś powiedział na miano „Polskiego Kopciuszka”? Twoja historia jest dosłownie jak z bajki.
H.H.: Tak! Któż by pomyślał, że jako wolny zawodnik (tzw. free agent* – przyp. TM) i nieopierzony debiutant zostanę podstawowym graczem zespołu, który wystąpi w niedzielę w Super Bowl? To się nie mieści w głowie, ale traktuję to osiągnięcie jak szczególne błogosławieństwo, które zawdzięczam tylko i wyłącznie mojej ciężkiej pracy i determinacji.
Henry w akcji 1 stycznia przeciwko Dallas Cowboys. foto: Associated Press |
Cofnijmy się w czasie o kilkanaście miesięcy. Jesienią 2010 roku – po zamieszaniach z obsadą szkoleniową w twojej akademickiej drużynie – zrezygnowałeś z ostatniego sezonu gry w Pittsburgh University. Postawiłeś na grę w NFL, ale w lutym 2011 doznałeś kontuzji próbując udowodnić swoją wartość skautom podczas NFL Combine*. W rezultacie w kwietniu musiałeś przełknąć gorzką pigułkę podczas draftu.
H.H.: Tak, byłem bardzo rozczarowany, bo mimo iż przeddraftowe sondaże stawiały mnie w ścisłej czołówce wszystkich obrońców typu fullback* to nikt nie zdecydował się po mnie sięgnąć i zostałem na lodzie. Zdawałem sobie sprawę, że każdy obawia się postawić na gracza borykającego się z kontuzją, ale mimo wszystko to bardzo zabolało. Chodziłem wkurzony przez kilka dni, ale potem postanowiłem udowodnić niedowiarkom, że zrobili błąd nie stawiając na mnie. Przez kilka miesięcy trenowałem bardzo ciężko indywidualnie, aby pod koniec lockoutu być w dobrej dyspozycji. To zadziałało na moją korzyść, bo na obozie przygotowawczym przed sezonem widać było, że moja forma jest szczytowa, dzięku czemu z kolei wywalczyłem sobie miejsce w wyjściowej „jedenastce”.
Chodzi oczywiście o obóz przygotowczy drużyny New York Giants. Oprócz nich jeszcze kilka innych drużyn widziało ciebie w składzie – m.in. Steelers. Dlaczego wybrałeś Wielkie Jabłko, a nie n.p. miasto, w którym grałeś w swojej akademickiej karierze?
H.H.: Szczerze powiedziawszy to byłem bardzo mile zaskoczony ilością drużyn, które wykazały zainteresowanie moją osobą po lockoucie. Mimo niepowodzenia podczas draftu otrzymałem ponad 15 telefonów! Raz zdarzyło się, że w tym samym momencie na słuchawkach byliśmy ja, moja mama i mój tata i jeszcze na dodatek dzwoniła moja komórka! Dlaczego wybrałem Nowy Jork? Miasto Pittsburgh było mi znane, jestem absolwentem tamtejszej uczelni , ale nie do końca odpowiadał mi styl gry Steelers w ataku. Tam nie korzysta się z usług fullbacks w takim stopniu jak n.p. przedstawił mi to trener Giants Tom Coughlin. Od razu czułem, że gra w Nowym Jorku będzie mi się podobać.
Bo trzeba zaznaczyć, że Twoja pozycja na boisku nie należy do najbardziej popularnych. Coraz rzadziej w drużynie jest miejsce dla typowego fullback, prawda?
H.H.: Zgadza się, obecnie drużyny preferując grę z wide receivers* albo tight ends*. Ale wierzę, że usługi fullbacks znowu za jakiś czas będą w cenie, bo przecież twardo blokujący facet, torujący drogę dla running backs* przydadzą się każdym zespole. Nawet jeśli teraz jest inaczej nie mam wątpliwości, że moja pozycja wróci do łask trenerów NFL.
Skoro już mowa o trenerach – co możesz powiedzieć na temat Toma Coughlina, który – nie zważając na to, że jest Twój debiutancki sezon – obdarzył ciebie pełnym zaufaniem i dał ci szansę gry w pierwszym składzie?
H.H.: Trener Coughlin to facet z charakterem i świetny szkoleniowiec. Jego bogata kariera i osiągnięcia mówią same za siebie. Jego największą zaletą jest umiejętność motywacji zawodników. Zawsze znajdzie sposób, aby do nas dotrzeć i zmusić nas do maksymalnego wysiłku. Ale to także poczciwy człowiek, który naprawdę dba o swój zespół. Dlatego też gra w drużynie, którą kieruje tak świetny trener to dla mnie wielki zaszczyt.
A jak się zapatrujesz na waszego lidera Eli Manninga, który pięć lat temu poprowadził Giants do zwycięstwa w Super Bowl*? Czy w przypadku wygranej zamknie on usta krytykom twierdzącym, że daleko mu do najlepszych quarterbacks* w historii NFL?
H.H.: Jak dla mnie Eli zasługuje na miano wybitnego gracza i naprawdę nie ma powodu do tego, aby ktoś pomniejszał jego osiągnięcia lub rolę w drużynie. Uważam, że jest jednym z najlepszych – być może nawet najlepszym – QB w NFL. Przeanalizujmy co działo się w tym sezonie: ile razy Eli pociągnął nas do odrobienia strat w ostatniej kwarcie? Gdyby nie on nie zakwalifikowalibyśmy się do playoffs, gdzie Eli gra jeszcze lepiej! Nie wiem skąd bierze się taka opinia, dlaczego Eli zawsze jest w cieniu innych rozgrywających, ale jedno jest pewne: nikt nie pracuje ciężej niż on. W ogniu walki mamy do niego kompletne zaufanie i wierzymy w to, że mamy szansę na zdobycie punktów za każdym razem kiedy Eli ma piłkę w rękach. On także jest świetną osobą poza boiskiem.
Henry z rodzicami: Kathy i Henrym Sr. foto: Larry Deklinski (newsitem.com) |
H.H.: Cały ten sezon to historia z bajki wzięta. Najbardziej cenię sobie to, że udało mi się znaleźć wspólny język z kolegami z drużyny i pozyskać ich zaufanie. Cieszę się także z tego, że w każdą niedzielę jestem w stanie dać z siebie 100%, aby pomóc mojej drużynie w odniesieniu zwycięstwa. Jestem szczęściarzem i przy okazji naprawdę dobrze się bawię.
Chyba nie wszystko jednak było jak z bajki. W środku sezonu mocno oberwałeś w ramię i musiałeś odpocząć przez kilka tygodni. Ale po powrocie grałeś jeszcze lepiej niż przedtem, dzięki czemu Brendan Jacobs i Ahmad Bradshaw mogli przedzierać się z piłką przez obronę przeciwnika i zdobywać kolejne jardy. Przychodziło im to z łatwością w czym sporo było twojej zasługi.
H.H.: (śmiech) Dziękuję bardzo za miłe słowa. Może to zabrzmi nieskromnie, ale też tak uważam. Po raz kolejny udało mi się przezwyciężyć przeciwności losu używając kontuzji jako narzędzia do auto motywacji. Faktem jest, że kiedy wróciłem do gry byłem jeszcze silniejszy, a drużyna zaczęła grać lepiej. Wszystko wskazuje na to, że odegrałem w tym jakąś rolę (śmiech).
Mówisz o twojej roli, więc powróćmy na chwilę do niej. Jesteś głównym blokującym, tzw. thumperem, ale kiedy trzeba potrafisz także złapać piłkę, a nawet przebiec z nią kilka jardów. Gdzie się czujesz najlepiej? Czy masz chrapkę na to, aby w przyszłości zastąpić któregoś z waszych running backs?
H.H.: Zastąpić Brendana albo Ahmada? Nie wiem czy kiedykolwiek do tego dojdzie. Zdaję sobie sprawę z tego, że jestem uniwersalnym graczem. Potrafię przedzierać się z piłką, blokować zawodników i łapać podania, ale skoro w tej drużynie przydaję się jako blokujący to akceptuję to bez szemrania. Jestem fullbackiem i taka jest moja rola.
Mieliście świetny początek roku, ale potem nastąpił kryzys. Do playoffs załapaliście się rzutem na taśmę, tu jednak kroczycie od zwycięstwa do zwycięstwa. Czy tak trudno jest utrzymać dobrą formę przez cały rok?
H.H.: Faktycznie środek sezonu mieliśmy fatalny. Ale na szczęście zaczęliśmy znowu wygrywać kiedy okazało się, że stoimy plecami przy ścianie. Nasz postseason zaczął się na dwa mecze przed końcem rundy zasadniczej, bo przecież musieliśmy oba te spotkania wygrać, aby nie wypaść z gry. Nie wiem dlaczego, ale w sytuacjach “wygraj albo wracasz do domu” radzimy sobie znakomicie. Na sukces pracowaliśmy jednak ciężko przez cały sezon. Na treningi przyjeżdżamy wcześnie i zostajemy w klubie długo po nich, aby upewnić się, że każde zagranie mamy opanowane do perfekcji. Oglądamy taśmy z grami przeciwnika godzinami, aby przygotować się na to co nas może spotkać. Przykładamy do wszystkiego wielką wagę i nie zaniedbujemy każdego, nawet najmniejszego detalu. I to się opłaciło.
Czy z Henrym na czele Giants sięgną po triumf w Super Bowl? foto: Associated Press |
H.H.: To naprawdę wielkie błogosławieństwo, bo marzyłem o takiej chwili jako mały chłopak i teraz to marzenie się spełnia. Niedługo przekonam się jak smakuje gra w meczu o taką stawkę i jestem za to niezmiernie wdzięczny. A kiedy pomyślę sobie, że taka sytuacja mi się przytrafia zaraz na początku mojej kariery to jest to dla mnie zarówno fantastyczne jak i niewyobrażalne.
Twój ojciec Henry Senior w latach 70-tych także grał w futbol amerykański w drużynie Cleveland Browns, ale nigdy nie zaszedł tak daleko jak ty. Musi być z ciebie bardzo dumny – czy będzie ciebie dopingować z trybun?
H.H.: Rzecz jasna! Cała moja rodzina tam będzie! Ani tata, ani moja mama Kathy dotychczas nie opuścili ani jednego mojego meczu – czy to w high school, czy w college, czy obecnie w barwach Giants. Mój tata jest ze mnie bardzo dumny i w pewnym sensie przeżywa swoją karierę zawodniczą po raz drugi za moim pośrednictwem. Niedawno n.p. po raz pierwszy w życiu był na Lambeau Field*. Miał z tej okazji mnóstwo frajdy, zresztą nam obu sprawia to wielką radość.
Henry Senior jest nie tylko byłym profesjonalnym zawodnikiem, ale jest także Polakiem z pochodzenia. Co wiesz na temat swoich korzeni?
H.H.: Jestem stuprocentowym Polakiem! Moi dziadkowie od strony matki pochodzą z Gdańska i Suwałk, natomiast ojciec mojego ojca urodził się gdzieś na Mazurach. Kiedy przyjechał do USA nazywał się Chojnowski, ale to nazwisko było ciężkie do wypowiedzenia, dlatego zmienił je na Hynoski.
Czy są jakieś polskie tradycje, które pielęgnujesz? Czy znasz jakieś polskie słowa?
H.H.: “Na Zdrowie” jest zdecydowanie na pierwszym miejscu (śmiech). Używam tej frazy całkiem często (śmiech). No i oczywiście „Babcia”, która często rozmawia po polsku z moją mamą. Jeśli chodzi o tradycje to pamiętam jak Babcia i jej pięć sióstr przychodziły do nas kiedyś kleić pierogi i potato placuszki. Zajadałem się nimi, aż się uszy trzęsły! Były po prostu palce lizać!
W tegorocznym Super Bowl wystąpi trzech graczy polskiego pochodzenia. Naprzeciw ciebie w ekipie Patriots zagrają placekicker* Stephen Gostkowski i kolejny świetny gracz młodego pokolenia tight end Rob Gronkowski. Co możesz powiedzieć na temat ich sezonu?
H.H.: Pats mają bardzo utalentowaną drużynę, a zarówno Stephen jak i Rob odgrywają w niej ważne role. Rob spisywał się w tym sezonie rewelacyjnie, został nawet wybrany do meczu gwiazd Pro Bowl co ma swoją wymowę. A tak na marginesie to wcale nie jest dziełem przypadku, że Rob i ja jesteśmy Polakami, bo naszych pozycjach nie może grać byle kto. Są one zarezerwowane dla twardych facetów z jajami, a taką właśnie reputację mają polskie chłopaki. Poza tym wnosimy do gry nasze zdyscyplinowanie i mentalność ciężko pracującej mrówki. Nie ma się czego wstydzić - jesteśmy dumni z naszych korzeni.
Rob, który ma przydomek “Polski Książę New England”, ma całkiem sporą rzeszę polskich fanów, którzy przychodzą dopingować go podczas meczów. Czy w przyszłym sezonie takiej grupy z biało-czerwonymi flagami doczeka się też “Polish Hammer”?
H.H.: Mam nadzieję! W Pittsburghu - podczas gry w college - miałem sporą grupkę fanów o nazwie “Hynoski’s Polish Army”, więc nie widzę przeszkód, aby podobna sytuacja zaistniała w Nowym Jorku. Mówi się o mnie “Polski Młot” lub “Polski Pług”, więc – jako, że jestem dumny z polskiego pochodzenia – mam nadzieję, że to się przyjmie i poniesie echem.
Wychowałeś się w środkowej części stanu Pennsylvania, na wiosce, gdzie często spędzałeś czas łowiąc ryby. Tak się składa, że Polska słynie z obfitych w ryby jezior a także z... pięknych kobiet. Czy nie miałbyś ochoty na to, aby w niedługim czasie przekonać się o tym na własne oczy?
H.H.: (śmiech) Byłoby wspaniale! Zawsze chciałem tam pojechać i zobaczyć skąd pochodzę. W chwili obecnej mój kuzyn pracuje nad drzewem rodzinnym, więc może w przyszłym roku zaplanuję sobie wyjazd do Polski?
Parafrazując znany i niezbyt popularny wśród naszych rodaków dowcip – ilu Polaków potrzeba, aby wygrać Super Bowl? Dwóch w New England czy…?
H.H.: …tylko jednego w Giants!!! Mam wielką nadzieję, że uda nam się zwyciężyć także dla moich polskich fanów. Wierzę, że będziecie tam ze mną duchem i ciałem.
rozmawiał: Tomek Moczerniuk
photos: Giants.com, Associated Press, Larry Deklinski (newsitem.com)
________________________
Wywiad z Heniem został zauważony w Polsce - nawet doczekał się debiutu w TVP!
________________________
Słowniczek pojęć:
- "Hank the Tank" - "Hank" to zdrobniale Henry, "Tank" - ang. czołg
- "Polish Hammer" - Polski Młot
- Hynocerous - od Rhinoceros czyli nosorożec
- free agent - zawodnik, którego kontrakt wygasł dzięki czemu może szukać klubu na własną rękę, bądź zupełnie bez ważnego zobowiązującego do gry kontraktu
- NFL Combine - tygodniowy obóz futbolowy w Indianapolis, na który - na specjalne zaproszenie - przyjeżdżają młodzi zawodnicy, aby zaprezentować swoje umiejętności skautom i trenerom ekip z NFL
- fullback - pozycja w futbolu amerykańskim w formacji ofensywnej. Fullback z reguły zajmuje się blokowaniem przeciwników, aby zabezpieczyć swojego rozgrywającego (quarterback), bądź też utorować drogę dla biegnącego z piłką running backs
- lockout - przerwa w pracy spowodowana konfliktem pomiędzy managementem a pracownikami
- running back - pozycja w futbolu amerykańskim w formacji ofensywnej. Zadaniem running backs jest pokonanie jak najdłuższego dystansu po otrzymaniu piłki od quarterbacka. Zagranie takie nie jest kwalifikowane jako podanie (pass play jest wówczas, gdy piłka jest podana do przodu) tylko rush play.
- wide receiver - kluczowa pozycja w futbolu amerykańskim w formacji ofensywnej. Wide receivers znajdują się po bokach boiska i ich zadaniem jest łapanie podań od quarterbacks.
- tight end - pozycja w futbolu amerykańskim w formacji ofensywnej. Tight ends ustawieni są z boku głównej linii ofensywnej i mają za zadanie albo blokować obrońców drużyny przeciwnej, albo łapać podania od quarterbacka. Ich rola zależy w głównej mierze od strategii trenera.
- quarterback - pozycja w futbolu amerykańskim w formacji ofensywnej. Quarterback to lider drużyny, który znajduje się zaraz za linią ataku i jest odpowiedzialny za podejmowanie decyzji dotyczących rozgrywania piłki.
- Lambeau Field - kultowy stadion, na którym swoje mecze rozgrywa ekipa Green Bay Packers.
- placekicker - kopacz, który z reguły wznawia grę kopnięciem od środka (kickoff), bądź usiłuje wykorzystać field goal - czyli kop za trzy punkty. Obie te czynności wykonywane są gdy piłka ma styczność z ziemią. Kicker kopie także futbolówkę do bramki po każdym przyłożeniu w celu uzyskania dodatkowego punktu. Czasem w drużynie jest dwóch kopaczy, z których jeden wykonuje kickoffs a drugi field goals. Zdarza się też, że czasem kicker jest także wykorzystywany do roli puntera, czyli kopacza wybijającego piłkę po nie udanej akcji ofensywnej swojego zespołu (do złudzenia przypomina to wykop bramkarza w piłce nożnej).
* w 2007 roku skazani na pożarcie Giants spotkali się w finale NFL z niepokonaną drużyną New England Patriots. Głównie dzięki fantastycznym podaniom Eli Manninga w czwartej kwarcie Giants odnieśli sensacyjne zwycięstwo 17:14.
Leave a Comment